Akademia CookUp - Dziczyzna


Jeszcze nie zdąrzyliśmy zapomnieć o smaku jagnięciny, a w lodówce z pojemnika spoglądają na nas kiełbaski, a ossobuco cielęce z warzywami, aż prosi się o zjedzenie, ale już nie czas myśleć o jagnięcinie, bo w miskach na blatach spogląda na nas dziczyzna!


Łukasz Konik od wejścia pyta wszystkich o pytania z poprzednich warsztatów - czy jakieś są - zawsze skłonny do pomocy i pyta co najbardziej nam smakowało!
Po krótkiej wymianie zdań na temat dnia wcześniejszego sięgamy po nowe materiały o dziczyźnie. Znowu spogląda na nas spora ilość kartek - zaczynamy od części teoretycznej i podziale zwierząt łownych oraz dzikiego ptactwa łownego. Następnie przechodzimy do wartości odżywczych dziczyzny - zdecydowanie wiedzie prym pod względem żywieniowym wśród wszystkich rodzajów mięs! Czemu jest ciągle taka niedoceniana? Czemu jest ciągle trudno dostępna?


Wiecie, że dziczyzna ma znikomą zawartość cholesterolu?
Ma całe mnóstwo witamin i składników mineralnych! A dodatkowo warto wspomnieć o sprawie najważniejszej - w przypadku dziczyzny mamy pewność, że mięso nie było faszerowane paszami z dodatkiem różnych chemikaliów, hormonów czy antybiotyków!


Nasz prowadzący wprowadza nas w limity wagowe dziczyzny - zupełnie byliśmy nie świadomi jak dzieli się klasa I i II w przypadku sarny, dzika czy jelenia - jak waga zwierzęcia wpływa na to do jakiej klasy możemy je zaliczyć.


Następnie przechodzimy do elementów kulinarnych - czyli produktów, które są dostępne na rynku z dzika, jelenia czy daniela i sarny.
Kiedy już znamy podział produktów, musimy dowiedzieć się jakie przyprawy i dodatki najlepiej pasują do dziczyzny.


Kiedy teoretycznie już wiemy co zrobić i jak postępować z mięsem możemy zabrać się za praktykę.
Łukasz przygotował dla nas niesamowite przepisy - zaczynamy od eskalopek z dzika - nawet nie wiecie jak cudowne to było mięso! My zaszaleliśmy i włożyliśmy je w bułki i zrobiliśmy wyjątkowego burgera! Miny na naszych twarzach wskazywały tylko na jedno pytanie - czemu takich burgerów nie można zjeść na mieście? Niebo!


Najedzeni i z siłami na dalszą pracę zaczęliśmy kroić, siekać i przygotowywać marynatę do królika po polsku z warzywami! Duża ilość warzyw i przypraw - sama marynata pachniała tak cudownie, że można byłoby ją wyjadać prosto z miski! Kiedy królik się piekł my zabraliśmy się za comber z sarny. Zamarynowany trafił do próżniowego woreczka i w 60 stopniach gotował się metodą sous vide! Przygotowaliśmy puree z dyni i kiedy tylko mięso było gotowe wystarczyło je obsmażyć z dwóch stron - czy muszę mówić, że mięso było niesamowite? Delikatne, miękkie i rozpływające się w ustach!


Na sam koniec przyszedł czas na przygotowywanie pasztetu z galaretką z owoców leśnych!
W naszych domach rodzinnych nie piekło się pasztetu - nad czym można tylko ubolewać! Są osoby, które z pasztetem są dobrze obeznane i takie zostały przez nas obdarowane pasztetem na spróbowanie - jednoznacznie każdy powiedział, że nie jadł lepszego pasztetu!
Idealnie doprawiony, cudownie wilgotny i jeszcze ta galaretka - nasza była zrobiona z malin, borówek, wiśni i świeżej żurawiny! Możecie być pewni, że będziemy z pomysłami na pasztety kombinować i z pewnością upieczemy go razem :) Zdecydowanie warto!
Na koniec wyciągaliśmy królika z piekarnika! Rany, aromaty tak cudownie przez siebie przenikały - przyprawy, śmietana - niesamowite!


Macie jakieś doświadczenia z dziczyzną?
Cóż możemy powiedzieć - polecamy Akademię każdemu - początkującym i średnio czy bardziej zaawansowanym - tam zawsze czegoś nowego się nauczycie. Zawsze zadacie pytania, które zawsze znajdą odpowiedź! Już o tym mówiliśmy, ale sam Łukasz Konik namawia na zadawanie pytań i dokładne przeanalizowanie materiałów, aby mieć pewność, że wszystko co poznane jest dla nas jasne!
Z całego serca polecamy! Przeczytajcie inne posty o Akademii - TUTAJ

Więcej o Akademii przeczytacie tu - CookUp
Więcej zdjęć zobaczycie na FB CookUp - KLIK

Popularne posty